wtorek, 22 września 2015

Piąty z Nantes - a w zasadzie pierwszy...

Pierwszy, który kupiłam a chwilę później straciłam w dość zabawnych okolicznościach (nie, nie stłukł się). Po jego drugi egzemplarz udał się specjalnie sąsiad Ryszardo pod sam zamek w Nantes. 32 - stopniowy upał, korki nieobotyczne i presja czasu. A on nie mówiąc współtowarzyszom niedoli, co jest celem tej mozolnej wycieczki (40 km w jedną stronę) jechał po... naparstek dla mnie.  Ładny egzemplarz z metalowym herbem był najdroższym przywiezionym z Francji naparstkiem. Pod każdym względem.   Dostałam go od R. dopiero po tygodniu :)

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest fajne w naszym zbieractwie, ze kazda z nas ma takie okazy, ktorych histore bedzie pamietac zawsze :).Uroczy naparstek!

      Usuń
    2. Świetny naparstek a zarazem jego historia kupna:)Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Thimble with magnificient coat of arms.
    Kiss

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń